Pomyślmy przez chwilę o tych co od nas odeszli:         

                              

Jadzia Bors

Jadzia

Jadzia w dzieciństwie – wiecznie w spodniach, na drzewach, na trzepaku, z chłopakami grająca w nogę, w  siatkę, w ping ponga, w chowanego;

Jadźka w młodości  - szalona, rozrywkowa, zarozumiała, umysł ścisły, uzdolniona sportowo;

Jadzia w pracy  - dociekliwa, odważna, pracowita, uzdolniona manualnie, z talentem do kierowania, świetny nauczyciel  zawodu;

Jadwiga w domu – mamusia uwielbiającą swą wiecznie chorą córeczkę Ewkę, córka opiekująca się chorymi  rodzicami, rozwijająca swoją wiedzę medyczną, hospicyjną, farmaceutyczną w wymiarze ponad amatorskim.

Jadzia wśród znajomych – uczynna, przyjacielska, opiekuńcza, towarzyska, mająca zawsze czas dla potrzebujących,

Ogrod Jadzi

Jadzia na emeryturze – tynkarz, dekarz na własnym dachu, hydraulik, brukarz, mechanik samochodowy, ale nade wszystko ogrodniczka!

Z Jadzią przyjaźniłam się 46 lat z krótką przerwą na Jej małżeństwo. Razem uczyłyśmy się w IX LO i w III LO, razem studiowałyśmy, razem grałyśmy w siatkówkę w AZS,  pracowałyśmy razem w Dolamie,  w Tel-Eko, razem żeglowałyśmy, grałyśmy w tenisa, jeździłyśmy na nartach, nad morze, najpierw same, potem z Jej  Ewą, moim mężem  Markiem i synem Michałem, razem kupowałyśmy dla Jadzi rodziny dom,  pół bliźniaka na Złotnikach, na długą emeryturę, razem uprawialiśmy ogród i dane mi było z Nią być i pomagać Jej w ostatnich miesiącach Jej nagłej, ciężkiej choroby; a przecież to Ona taka silna, taka odważna, z długowiecznej rodziny obiecała się mną słabą, kulawą opiekować . 

Mam nadzieję, że w tym lepszym świecie nadal uprawia kwiatowy ogródek.

Przygotowała Dorota Hajducka Surma


Adam Gałuszka

Adam Galuszka

Z Adasiem znałem  się od samego Liceum Ogólnokształcącego w Jarosławiu. Adaś nie miał łatwego życia w klasie, ponieważ nauczycielem matematyki był jego ojciec , profesor Gałuszka. Adaś musiał umieć matmę perfekt . Razem startowaliśmy w matematycznych konkursach szkolnych i razem wybraliśmy się na Politechnikę Wrocławską. Adaś uczęszczał przed egzaminem wstępnym na kurs przygotowawczy z matematyki, ja przygotowywałem się w domu. Adaś przysyłał mi pocztą przykłady zadań, które przerabiali na kursie. Dzięki niemu miałam ułatwiony start na uczelnię. Zapamiętałem Adasia jako ciepłego i uczynnego kolegę i przyjaciela. Na studiach nasze drogi trochę się rozeszły z uwagi na to, że znalazł się w innej grupie. Nie mniej bardzo często spotykaliśmy się na stopie towarzyskiej. Nasze wybranki pochodziły z Jarosławia i obie miały na imię Marta. Przylatywały do nas samolotem z Rzeszowa. Po studiach nasze drogi rozeszły się praktycznie w sposób dokładny. Adaś podjął pracę w WSK Rzeszów na wydziale badań silników samolotowych, ja w Hucie Stalowa Wola w Stalowej Woli w Zakładzie Badawczym. Praktycznie nie utrzymywaliśmy kontaktów, bo pochłonęło nas całkowicie życie prywatne i praca. Dopiero teraz żałuję, że tak się to potoczyło, że nie znaleźliśmy dla siebie więcej czasu. Na zawsze zapamiętam go jako ciepłego i uczynnego kolegę, przyjaciela, krajana i męża naszej koleżanki Martusi.

Przygotował Andrzej Gackiewicz. I jeszcze parę słów od Marysiu Adydan:

Po studiach spotkałam Adama 2 razy. Pierwszy raz w 1978 r na zjeździe Wydziału Elektroniki. Powiedział mi wtedy, że w czasie studiów miał cały czas poważne problemy ze zdrowiem i w wakacje, kiedy my cieszyliśmy się beztroska, on przechodził kilkakrotnie poważne operacje ratujące życie. Wtedy nic nam o tym nie mówił. Drugi raz spotkałam Adama na Targach Poznańskich w 1990r, opowiedział mi, że ma z Martą troje dzieci i ze pracuje nadal  w WSK. Ale niestety nie podtrzymaliśmy tamtego kontaktu. Podczas mojej próby zawiadomienia Adama w 2002r o naszym zjeździe dowiedziałam się o jego śmierci.


Bogusław Kałat

Bogusława pamiętamy z pewnością jako spokojnego, sympatycznego i bardzo zdolnego kolegę, który nie brał zbyt czynnego w życiu towarzyskim naszego rocznika. Tak oto pamięta go Andrzej Duda, jeden z jego bliskich kolegów z czasów studiów: “Boguś był bardzo pracowity, studia traktował serio i myślę, że nie miał zbyt wiele czasu na jakieś prywatne spotkania. Jak sądzę, znałem go najlepiej z tej racji, że na ogół tworzyliśmy jedną grupę laboratoryjna. Boguś był najbardziej rzetelnym studentem, jakiego zdarzyło mi się spotkać. Zawsze był przygotowany, wykłady zanotowane, sprawozdanie z laboratoriów bez zarzutu. Wielokrotnie korzystałem z Jego notatek. Oczywiście lubiłem Go bardzo, inaczej pewnie nie tworzylibyśmy jednej grupy laboratoryjnej.”

Boguś pochodził z Wrocławia i po zakończeniu studiów pozostał na uczelni w naszym instytucie na etacie asystenta. Pracował w zespole pracującym nad urządzeniami z wiązka elektronowa. Prof. Jan Felba, w którego zespole pracował, podzielił się takimi wspomnieniami: „Boguś Kałat współpracował ze mną w okresie, kiedy zajmowałem się wiązką elektronową. Specjalizował się w obliczeniach numerycznych torów elektronów w zależności od konstrukcji geometrycznej i potencjałów elektrod wyrzutni elektronowej. To były czasy "kart perforowanych", z którymi chodził do centrum obliczeniowego. Pamiętam go z dziesiątkami pudełek z tymi kartami.”

Niestety dość szybko postępująca białaczka, przerwała jego życie i zmarł on w wieku 28 lat. Był to dla wielu z nas pracujących z nim na uczelni wielki szok. Jego pogrzeb pozostał nam w pamięci na wiele lat.

 Przygotował Zbyszek Radzimski


Bożenka Łopuch

Ciągle mam przed oczami obraz Bożenki idącej ulicą i trzymającej nos w książce. Czytała nałogowo, 2-3 książki tygodniowo. Nie była to jednak Jej jedyna pasja. Zdeptała chyba wszystkie szlaki w Karkonoszach. Gdy tylko powstały takie możliwości, zjeździła całą Europę a potem marzenia pognały Ją jeszcze dalej w świat, do Kanady, Stanów… ciekawość świata, ciekawość ludzi – to były Jej najbardziej charakterystyczne cechy. Przyjaciół miała na całym świecie – tych z przedszkola, ze szkoły, ze studiów, z pracy, z  turystyki… i te kontakty pielęgnowała, mimo licznych obowiązków i ustawicznego braku czasu.

Bożena po studiach w 1973 r. rozpoczęła pracę jako programista w Bibliotece Głównej Politechniki Wrocławskiej, potem pracowała w Zakładzie Elektronicznej Techniki Obliczeniowej (ZETO) we Wrocławiu. Pod koniec lat 70 wyjechała na kontrakt do Austrii, gdzie została zatrudniona na stanowisku asystenta naukowo-badawczego w Międzynarodowym Instytucie Stosowanej Analizy Systemowej ( IIASA ). Po powrocie do Polski w 1981 roku wyjechała do Warszawy, gdzie podjęła pracę w Instytucie Badań Systemowych Polskiej Akademii Nauk. W roku 1999 obroniła pracę doktorską.  Jednocześnie z pracą w PAN od 1985r. pracowała jako pracownik naukowo dydaktyczny w Instytucie Inżynierii Sanitarnej Politechniki Warszawskiej prowadząc wykłady z Elektronicznej Techniki Obliczeniowej, a następnie od 1997r. w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania oraz w Hewlett-Packard Polska. Prowadziła m. in wykłady i ćwiczenia z  programowania i bezpieczeństwa sieci komputerowych i autorskie szkolenia z zakresu administracji systemów HP-UX i programowania. Była bardzo cenionym nauczycielem akademickim.  Jej pasje dydaktyczne znalazły odbicie w trzech napisanych przez Nią  książkach popularno-naukowych, przeznaczonych głównie dla rozpoczynających pracę z komputerem.

Oprócz ogromnego zaangażowania w działalność zawodową, Bożenka bardzo czynnie działała w Zarządzie Przedstawicieli Spółdzielni Mieszkaniowo - Budowlanej "IMIELIN" w Warszawie. Kiedy zmarła, w 2017 roku, do Siostry Bożenki przyszedł list, od jednej z Jej koleżanek z Zarządu, w którym znalazło się takie zdanie: „Pani Siostrę Bożenę zapamiętałam jako niezwykle wnikliwą, pracowitą, odpowiedzialną i uczciwą osobę. Myślę, że w czasach obecnych, gdy chciwość nazywana jest przedsiębiorczością zaś agresja skutecznością działania, powinniśmy być Bożenie wdzięczni za Jej szlachetne ziemskie postępowanie.” I chyba wszyscy, którzy Ją znali mogliby się pod tym zdaniem podpisać.

 Przygotowała Małgosia Kramkowska


Zbyszek Magoński

ZMagonski

Zbyszek urodził się w Głubczycach na Śląsku Opolskim. W roku 1973 otrzymał stopień magistra inżyniera w specjalności Elektronika Ciała Stałego na Politechnice Wrocławskiej i w tym samym roku rozpoczął pracę w Krakowskim Oddziale Przemysłowego Instytutu Elektroniki gdzie pracował nad projektowaniem mikroukładów hybrydowych dla potrzeb motoryzacji a także inwerterów DC/AC wysokiej częstotliwości. W roku 1989 podjął pracę w Akademii Górniczo-Hutniczej gdzie zajmował się m. in. miernikami do pomiaru ciepła spalania węglowodorów, ceramicznymi systemami mikroprzepływowymi oraz wysokotemperaturowymi  ogniwami paliwowymi. W latach 1994-1995 odbył staż w firmie Summit Technology (Boston, Massachussets), gdzie pracując na stanowisku Research Associate wykonał prototyp lasera o zwiększonej częstotliwości pracy. W roku 2000 obronił pracę doktorską prezentując oryginalny czujnik przepływu i opracowując metodę pomiaru z jego wykorzystaniem.

Był autorem 14 patentów polskich a także wielu zagranicznych oraz ponad 78 publikacji naukowych. Znany był w środowisku jako niezwykle utalentowany konstruktor i wynalazca, potrafiący stworzyć niezwykle skomplikowane systemy, korzystając z niewielkich środków finansowych ale ogromnych zasobów własnej inwencji i wyobraźni.

Zbyszka, po raz pierwszy od ukończenia studiów spotkałam w 2000 roku na konferencji IMAPS-u (którego był członkiem), gdzie jako cudowne dziecko polskiej elektroniki wygłosił zaproszony referat związany z jego pracą doktorską. Potem spotykaliśmy się prawie co roku na dorocznych konferencjach organizowanych przez to Stowarzyszenie. W roku 2017 już się nie spotkaliśmy…

Przygotowała Małgosia Kramkowska


Marysia Warzywoda (Mazur)

DSCF0075

Marysię pamiętam z czasów studiów jako zawsze pogodna, optymistyczna i uśmiechnięta. Wyraźnie mogę stwierdzić ze lubiłyśmy się. Marysia, a właściwie to Grażyna, bo tak sobie życzyła aby się do niej zwracać, pochodziła z Otmuchowa. Po studiach wylądowała w Kutnie w Zakładzie Unitra MIFLEX produkującym kondensatory. Wyszła za maź, miała dwóch synów.

Niestety nasze drogi rozeszły się i dopiero nasz pierwszy zjazd w 2003 roku przybliżył nas ponownie. Korespondowaliśmy ze sobą. Pisała bardzo ładnie i ciekawie, na wszelkie tematy. Polecała mi filmy i książki które warto było poznać. Korespondencje te zachowałam i na pewno znalazło by sie tam wiele "złotych myśli", które chciała przekazać. Wymienialiśmy informacje o naszych codziennych kłopotach rodzinnych i zdrowotnych. Od pewnego momentu listy jej zaczęły mnie niepokoić. Marysia narzekała na swoje zdrowie. Prosiłam żeby poszła jak najszybciej do lekarza, ale nie wiem na ile udało mi się ja przekonać. Jej przedwczesny zgon w dwa lata po naszym pierwszym zjeździe, spowodowany nowotworem, był dla mnie jak i pewnie dla wielu z nas bardzo bolesny. Często zadajemy sobie pytanie co można było by zrobić więcej aby ratować bliskich, którzy tak wcześnie odchodzą.

Przygotowała Ewa Duda-Blaj